Jak zaczęliście pracować razem?
Poznaliśmy się na studiach, byliśmy na kierunku animacji. Od razu wyczuliśmy, że nadajemy na tych samych falach. Nie wyobrażaliśmy sobie pracy z nikim innym, wszystko robiliśmy razem: mieszkaliśmy, podróżowaliśmy, studiowaliśmy. Jesteśmy bratnimi duszami. Nad naszymi filmami pracujemy zupełnie sami.
Czy podczas waszej współpracy dochodziło do jakichś sprzeczek?
Nasza współpraca przebiegała płynnie, zwykle mieliśmy wspólne pomysły lub takie, które wzajemnie się uzupełniały. Ale czasem zdarzały się nieporozumienia, mieliśmy inne spojrzenia na niektóre sprawy.
Ale ostatecznie dochodziliście do kompromisu?
Tak, można powiedzieć, że kompromis to nasze drugie imię. Nigdy nie było takiej sytuacji, że ktoś czuł się poszkodowany lub że jego pomysł został odrzucony bez podstaw. Pracując tylko w parze, nie musimy się liczyć ze zdaniem innych, do konfrontacji dochodzi wyłącznie pomiędzy nami. Im większa grupa ludzi, tym więcej pomysłów. Wtedy trudniej dojść do porozumienia.
Kiedy rozpoczęła się wasza przygoda z animacją?
W rodzinnym mieście Sonii odbywał się festiwal filmów animowanych, więc już od dziecka miała styczność z takim rodzajem filmów. Ze mną było trochę inaczej. Wychowywałem się w zupełnie innym środowisku. Ale już od młodych lat interesował mnie rysunek i malarstwo. Oboje zdecydowaliśmy się studiować animację i tak nasze drogi się połączyły.
Jaka była inspiracja do stworzenia „Łachmanów”?
Zdecydowaliśmy się na podróż po całym świecie, zajęło nam to około dwóch lat. Wędrówka po różnych krajach była głównym bodźcem do stworzenia czegoś. Konkretny pomysł na temat filmu narodził się, kiedy byliśmy w Nowej Zelandii. Pewnego dnia zauważyliśmy skóry zwierzęce wiszące na płocie. Dla tubylców był to codzienny widok, jednak nas poruszył.
Skóry jakich zwierząt to były?
Nie wiemy i właśnie to zmusiło nas do rozmyślania nad tym.
W waszym filmie skóry pozbawione są kojoty. Dlaczego właśnie one?
Zwierzęta te żyją we własnym stadzie, stronią od człowieka i nie próbują się z nim zaprzyjaźniać. Ludzie nie wiedzą dużo o nich i dlatego uważają je za coś niebezpiecznego. Uznaliśmy, że to kojoty będą odpowiednio reprezentowały ideę, którą chcieliśmy przekazać.
Czy chcieliście żeby wasz film trafił do konkretnej grupy odbiorców?
Nasz film jest dla wszystkich. Każdy, bez względu na wiek, jest w stanie odczytać problematykę w nim zawartą na swój sposób. Film był pokazywany już na wielu festiwalach – dla dzieci, młodzieży jak i dla dorosłych. Nawet siedmiolatkowie po projekcji potrafili bardzo dobrze określić emocje, które kierowały głównymi postaciami, trafnie interpretowali przekaz i wyciągali odpowiednie wnioski.
Nie uważacie, że film był zbyt okrutny dla dzieci w tym wieku?
Liczyliśmy się z takimi opiniami. Ale uważamy, że dzieciom w tak młodym wieku trzeba pokazywać co jest dobre, a co złe. Nie chcieliśmy żeby ten film przerażał, tylko uczył.
Pracujecie teraz nad nowym projektem. Nadal stawiacie na animację?
Tak, jesteśmy właśnie w trakcie pracy – na razie powstaje scenariusz. Też będzie to utwór animowany i krótkometrażowy, ponieważ taka forma pozwala nam wyrażać siebie. Tym razem zdecydowaliśmy się jednak na konkretną grupę odbiorców – film skierujemy do starszych widzów. Praca nad „Łachmanami”, które były naszym debiutem, zajęła nam trzy lata – teraz chcemy się trochę streścić. Jest to jednak wciąż czasochłonny proces – odręczne rysownie, skanowanie rysunków i ich animowanie w programie komputerowym.
Być może zobaczycie nasze kolejne filmy w ramach którejś z przyszłych edycji Festiwalu Ale Kino!
Martyna Tarczyńska, Weronika Waszczykowska